-
Leskowiec z Rzyk – czyli o tym jak Beskid Żywiecki na Mały zamieniłam
Plany na niedziele były ambitne, bo Pilsko w Beskidzie Żywieckim. Ale jak to z planami bywa, życie namieszało. A dokładnie to namieszało lenistwo, bo nikomu nie chciało się wstać skoro świt. No może oprócz Seby. Bo ten to już koło 7-dmej cichaczem przekradł się na dół, zadek na kanapę zarzucił i cichuteńko, coby nikogo nie obudzić, tableta odpalił. Liczył zapewne, że jeśli nie wstaniemy to będzie tak mógł całą niedziele na graniu spędzić. A tu zong! Bo mamusia jedynie Beskid Żywiecki na Mały zamieniła i na świeżym powietrzu niedziele spędzić kazała. A że górka, którą obrałam nie za wysoka, to i na niedzielne naleśnik z jagodami wszyscy się załapaliśmy. Niefortunnie…