-
Modyń z Młyńczyska – o tym jak paczka Haribo uratowała nas przed rodzinnym kryzysem na Górze Zakochanych
To było ciężkie wyjście z domu… Seba od rana marudził, że on nie chce jechać w góry… Zdziczał troszkę przez te miesiące nauki zdalnej, brak kontaktów z rówieśnikami, brak zajęć pozalekcyjnych. Swoje dołożyło ostatnie przeziębienie, które przykuło Go do kanapy, a tablet to chyba wrósł mu w dłonie 😉 Jak patrzyłam na tego porannego focha to byłam już bardzo bliska zostawienia ich w domu. Diabelsko pomyślałam „a niech sobie zostanie, tablety i tak pojadą z nami ;-). Niemniej jednak niedziela jest jedynym dniem który możemy spędzić razem, choćbyśmy mieli wszyscy być obrażeni. Także jedziemy: mama, tata, Ola, Seba i … FOCH. Dobrze, że się dla niego miejsce w aucie znalazło…