Beskid Mały

Leskowiec z Rzyk – czyli o tym jak Beskid Żywiecki na Mały zamieniłam

Plany na niedziele były ambitne, bo Pilsko w Beskidzie Żywieckim. Ale jak to z planami bywa, życie namieszało. A dokładnie to namieszało lenistwo, bo nikomu nie chciało się wstać skoro świt. No może oprócz Seby. Bo ten to już koło 7-dmej cichaczem przekradł się na dół, zadek na kanapę zarzucił i cichuteńko, coby nikogo nie obudzić, tableta odpalił. Liczył zapewne, że jeśli nie wstaniemy to będzie tak mógł całą niedziele na graniu spędzić. A tu zong! Bo mamusia jedynie Beskid Żywiecki na Mały zamieniła i na świeżym powietrzu niedziele spędzić kazała. A że górka, którą obrałam nie za wysoka, to i na niedzielne naleśnik z jagodami wszyscy się załapaliśmy. Niefortunnie jednak, bo oczywiście jedno z nas to właśnie śniadanie po drodze zwróciło. Zresztą jak zawsze, gdy w Beskid Mały jedziemy. Dlaczego spytacie? Nie mam pojęcia, bo droga ta ani nie jest szczególnie długa, ani kręta. Ale jeszcze nie było takiej wyprawy w Beskid Mały żeby Ola śniadaniem o szybę nie zarzuciła. Seba jedynie dość przekornie zauważył, że „Ooo! Miały być Jagódki i Rzyki to są jagódki i rzy(g)i”. Zbesztany został za ten żart przaśny, choć muszę przyznać, że w duchu troszkę się uśmiałam.

Szlak czarny z Rzyk

Dojechaliśmy! Było koło 14-nastej, więc i z miejscem na górnym parkingu problemu nie było. Szlakiem czarnym ostro ruszamy pod górkę i ten stan utrzyma się już przez następną godzinkę, aż do schroniska.

Można wybrać łagodniejsze podejście – Szlakiem Białych Serc – ale jest troszkę dłuższe. Dochodzimy do rozwidlenia. W lewo do schroniska, w prawo na Leskowiec. Ponieważ poinformowani zostaliśmy przez mijanych piechurów, że na pierogi nie ma już co liczyć, postanowiliśmy odpuścić sobie schronisko i od razu kierować się na Leskowiec. Zresztą stąd to już tylko 10-15 minut łagodnym podejściem. Nam zajmuję to nieco więcej, bo przy drodze zatrzęsienie borówek. Na szczycie meldujemy się więc wszyscy z sinymi buziami, ale i pełnymi brzuszkami. Nasze borówkowe zakusy zostały zaspokojone i bez schroniskowych pierogów.

Leskowiec 922 m n.p.m.

Na szczycie ludzi co niemiara. Nawet ciężko o wolny skrawek na polanie. Szlak jest krótki i łatwy wiec na Leskowiec decyduje się sporo rodzin z dziećmi. Widoczki są, miejsce na ognisko jest, mała wiata jest, krzyż oczywiście jest. Nad wszystkim flaga narodowa powiewa.

Po 16 robi się luźniej i spokojniej. Przyjemniej jakoś, ale i my musimy się zbierać.

Schronisko i Szlak Białych Serc

W drodze powrotnej zajrzeliśmy i do schroniska, ale nie zabawiliśmy tam zbyt długo. Choć widoczki na góry są piękne, to nieszczególnie mi się tam podoba. Taki tu ludzki nieporządek dookoła panuję, który jak dla mnie zakłóca obcowanie z naturą. Szukając Szlaku Białych Serc, którym chcieliśmy wracać, zawędrowaliśmy do kapliczki, później na Groń Jana Pawła II, a stąd błądząc trochę lasem z powrotem na szlak czarny. Stwierdziliśmy że najwyraźniej tak miało być i tą samą drogą wróciliśmy na parking w nie więcej niż pół godzinki.

Leskowiec z Rzyk polecamy dla każdego. Trasy są dwie, wiec każdy może wybrać czy krótko i ostro, czy dłużej a łagodnie. Po drodze schronisko gdzie można odpocząć. Na szczycie polana, widoczki, miejsce na ognisko. Można i na cały dzień, ale i na aktywne popołudnie. Dzieci w każdym wieku widziałam na szlaku i większość z uśmiechem na twarzy. Także zamiast kanapy przy niedzieli lepiej szlakiem Jana Pawła podążyć, głowy przewietrzyć i świeżym powietrzem poodpychać.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *