Kopieniec Wielki
Naszą wspólną przygodę w Tatrach rozpoczeliśmy od Kopieńca Wielkiego. Może nie jest to najpopularniejszy, najwyższy czy najbardziej oblegany szczyt, ale jest bardzo widokowy, zwłaszcza przy ładnej pogodzie. Dodatkowo atutem jest stosunkowo łatwe i bezpieczne podejście. Ma to duże znaczenie jeśli wybieracie się zimą w góry z dziećmi.
Toporowa Cyrhla
Toporowa Cyrhla, najwyżej położona część Zakopanego, jest naszym punktem startu.
Tu też udaje nam się zostawić samochód w zatoczce (na kilka aut) dosłownie kawałek za wejściem na szlak. Przeszliśmy tylko kilka kroków i już pojawiły się pierwsze widoczki, a co za tym idzie uśmiech zadowolenia na twarzach moich dzieciaczków.
A zamiast pieczątki… 😉
Ponieważ świeżo nabyliśmy nasze pierwsze książeczki PTTK, nówki nie śmigane, rzuciliśmy się przy budce po pieczątki. Pełni entuzjazmu szukamy i szukamy – nie ma! Budka pusta, na 5 spustów zamknięta. Pieczątki brak! Obeszliśmy się smakiem. I to nie jednym, bo w pojemniczku na płyn do dezynfekcji Seba wyczaił puszkę po piwie. W końcu pandemia, każdy dezynfekuje się jak może… i gdzie może – w domu, pracy, na szlaku 😉 Także ten – i tym również narobiono nam smaka 😉
Łatwy start
Początkowo droga jest prosta, bez żadnych trudności przemierzamy ją spacerowym krokiem. Czas „umilamy” (i tu mi się to piwko na kanapie zamarzyło… ale tylko przez chwilkę 😉 ) grami słownymi wymyślonymi przez dzieciaki. Po około 30 minutach zaczyna się ostrzejsze podejście. Jest ślisko więc zakładamy raczki. Kolejne pół godzinki zajmuje nam spindranie się w górę i wysłuchiwanie jojków Oli, że przecież to miała być łatwa wycieczka, a jest ciągle pod górkę 😉 Po około godzince stajemy na Polanie Kopieniec.
Polana Kopieniec
Olcia oczywiście zakłada, że to już koniec. W planach ma Prince Polo i Milkę… już chce się rozkładać by sięgnąć do plecaka po słodkości, ale delikatnie wyprowadzam ją z błędu. Pokazuje palcem gdzie zmierzamy dalej i słyszę: „nieee, nieee… zostawcie mnie tutaj… idźcie sami!” Hahaha… Ale cóż… nam przyświeca idea „no one left behind”… więc wszyscy razem ruszamy dalej na podbój Kopieńca Wielkiego. Nie będę Was kłamać, jest tu kawałek ostro pod górkę, ale widoki są przednie.
Po około 25 minutach dochodzimy na szczyt. Jest przepięknie. Po części to zasługa cudnej pogody, ale dla mnie Tatry mają w sobie to coś, co sprawia, że serce bije mocniej. I to nie tylko ze względu na pokonywane przewyższenia 😉 Zresztą…spójrzcie sami 🙂
A na drugą stronę widok na Zakopane, w oddali Gubałówka i chyba tam daaaaleko, daaaaaleko bystre oko dostrzeże i Babią Górę 😉 Bystre oko, czyli ja, choć moi mi wmawiają, że to tylko chmury…
Zakopane Eye i Gubałówkę to oczywiście wypatrzyli… Bez komentarza 😉 Amatorzy 😉
Tak więc, jak widzicie, wcale nie trzeba wspinać się nie wiadomo jak wysoko, iść jak daleko, żeby zachwycić i siebie i dzieci ogromem tatrzańskiego piękna.
W dół śmigamy szybciutko, niestety troszkę na pupach, zwłaszcza dzieci, bo ani nam, ani raczkom nie udało się ostudzić ich ślizgowych zapędów 😉
Tatry – tak jak Wy nie czaruję nikt 😉
Ponieważ słoneczko grzało tak cudnie postanowiliśmy przejść się jeszcze polanką w stronę szałasów. Ok, ok, postanowiliśmy to dość szumnie powiedziane. Ja postanowiłam. Cala reszta jęczy… tatuś bo go Seba oddelegował na kanapę i się nie wyspał, Seba bo już się ślinił na popołudnie z tabletem i Ola – nooo Ola to jak zawsze 😉
Wyłączam się wiec, z przytupem …i fochem 😉 ruszam do przodu i chłonę atmosferę. Na szczęście moi nie zostają w tyle. Dość szybko do mnie dołącza i reszta zaczynając swoje śniegowe harce. Mówiłam – Tatry mają to coś w powietrzu. Potrafią czarować 😉
To tu, na polanie, w sezonie wypasa się owce, a w internetach wyczytałam, że można i oscypka świeżo zrobionego nabyć. No cóż, my tam nikogo nie zastaliśmy 😉 Na szlaku pusto, tak jak lubię 🙂 Nie to żebym jakaś aspołeczna była, czy coś 😉 ale wystarczy mi „turistas” na Krupówkach 😉
Na końcu rozsiedliśmy się na częściowo zasypanej śniegiem ławeczce z widokiem na Kopieniec Wielki. Tu też jest podejście na szczyt, bardziej strome. Nawet mieliśmy w planie nim zejść, ale zastopował nas zakaz umieszczony na górze.
Tu też prowadzi szlak do Jaszczurówki, więc można zrobić pętelkę. My jednak zmuszeni jesteśmy wracać tą samą drogą, albowiem nie tylko ludzi, ale i aut nie porzucamy na szlaku 😉
Cała wycieczka zajęła nam niecałe 4 godzinki. Wliczamy w to liczne postoję, przekąski, jojczenia, selficzki… Także jeśli zastanawiacie się nad łatwym, szybkim, w miarę bezpiecznym (raczki konieczne) szlaku w zimie w Tatrach z dziećmi, to Kopieniec Wielki jest tym czego szukacie.
Dzieciaki w plecaki ruszamy na szlaki!