Tatry

Hala Gąsienicowa i Murowaniec

Ola się na nas wypięła. Wybrała plażing-smażing na Gubałówce z babcią. Wizję mam jak tak sobie leżą na tych gubałówkowych leżaczkach z kocykiem wyciągają buziaczki do słońca i machają nam. A my po drugiej stronie na Przełęczy między Kopami uśmiechamy się do nich zwycięsko 😉 No bo wiecie, my na 1499, a one… na Gubałówce 😉

Wycieczka do Murowanica to jedna z moich ulubionych tras w Tatrach. Zawsze szlakiem żółtym, a powrót niebieskim. Po drodze Dolina Jaworzynki, Przełęcz między Kopami z widokiem na Babią Górę i Giewont, Hala Gąsienicowa i w końcu schronisko, powrót przez Boczań. Bez większych trudności, również dla dzieci, czy osób starszych.

Start w Kuźnicach

Auto zostawiliśmy na ostatnim płatnym parkingu (30 zł za dzień) zaraz za rondem Jana Pawła II w stronę Kuźnic. W tą stronę wzięliśmy busa (5 zł za osobę), z powrotem doszliśmy pieszo. W Kuźnicach skierowaliśmy się na lewo od Kolejki na Kasprowy i tam po opłacie i oczywiście przybiciu pieczątek wchodzimy na żółty szlak. Wrócimy w to samo miejsce szlakiem niebieskim.

Dolina Jaworzynki to bardzo miły spacerek na każdą porę roku, przez dużą część lekko pnie się do góry.

Aż w końcu dochodzimy do momentu gdzie zaczynają się schody. To znaczy nie schody sensu stricto, ale ostre podejście. Choć jak teraz trochę o tym pomyślę, jak byłam tu lata temu, to chyba jakieś tam schodki były. Tak czy siak na wszelki wypadek zakładamy raczki.

Podejście jest zalesione, ale jest parę polanek z fantastycznymi widokami, między innymi na Dolinę Jaworzynki, Gubałówkę, a nawet i Babią Górę.

Moje Grzybki zadowolone 🙂

Po drugiej stronie na tych leżaczkach Ola na pewno też 😉

Podchodzimy jeszcze kawałek wyżej i kolejny punkt widokowy. Tu, oprócz Babiej Góry, możemy podziwiać również Giewont.

Przełęcz między Kopami

Po godzinie i 45 minutach zdobywamy Przełęcz między Kopami 1499 m n.p.m. Stąd do Murowańca już prawie z górki 😉

Hala Gąsienicowa

W niecałe pół godzinki dochodzimy do Hali Gąsienicowej. Ten spacerek w stronę Doliny i Hali Gąsienicowej bardzo lubię i zimą i latem, choć dziś to nas troszkę przewiało.

Murowaniec

Do Murowańca stąd już tylko rzut kamieniem.

A w schronisku czeka na nas najlepsza szarlotka w Tatrach 😉 Chłopaki przyspieszają 😉

Chyba pierwszy raz Seba skusił się na schroniskowe przysmaki. Spałaszował szarlotkę i jeszcze zamówił frytki. I tak pełen energii stwierdził, że idziemy na Kasprowy, bo to tylko godzina i dwadzieścia minut. Spojrzeliśmy po sobie z mężem… no spoko, tylko chciałeś jeszcze dziś skoczyć na narty… To może zrobimy Staw Gąsienicowy i wrócimy.

Czarny Staw Gąsienicowy

Niechętnie się zgodził. Na wszelki wypadek podpytaliśmy w schronisku jakie warunki. Zagrożenia lawinowego brak, ale ślisko. Hmmm…spoko, co tam ślisko, mamy raczki. Ci z Was, którzy już po Tatrach w zimie pochodzili wiedzą, że o d…pe rozbić takie raczki na śniegu 😉 Spróbowaliśmy, nie wyszło. Zawróciłam chłopaków, bo gdzie z motyką na słońce. Śnieg się cały osuwał nam pod nogami, ja trzymam Sebe za plecak, mąż mnie – no przecież wszyscy byśmy w dole wylądowali. Na domiar złego pogoda też się pogorszyła. Wieje i sypie. My w odwrocie. Seba niepocieszony… wkurzony nawet bym powiedziała, ale musi się dziecko nauczyć, że w górach, to właśnie góry dyktują warunki. A jak te warunki nas przerastają, to trzeba zawrócić.

Także ten… Czarny Staw Gąsienicowy niezdobyty. Tym razem 🙂 Góra nie zając 😉 Staw też nie 😉

Boczań

Wracamy niebieskim szlakiem przez Boczań, dzięki czemu robimy pętelkę. Chłopaki, których to była pierwsza wizyta w Murowańcu, powątpiewają czy tą granią na pewno da się iść 😉 No ba! Ja to kiedyś nawet i biegłam 😉 Niezbyt było to rozważne, ale młodość kieruję się innymi prawami… A byliśmy w sumie pod czujnym okiem WF-isty, choć było to oko średnio odpowiedzialne 😉

Seba wypatrzył Kasprowy… i znowu zaczął coś tam przebąkiwać, że trzeba było tam iść, bo niedaleko. Hahahaha, taaa, niedaleko 😉

A ja wypatrzyłam Kopieniec Wielki, na którym byliśmy parę dni wcześniej https://grzybkinaszlaku.pl/kopieniec-wielki/.

W dół jak zwykle szybciutko, z Przełęczy w niecałą godzinkę. Na parking decydujemy się wrócić piechotą przez Kuźnice, wzdłuż Nosala. Seba jeszcze rzuca okiem na mape, a nam zarzuca, że byliśmy już prawie nad Stawem i że trzeba było nie zawracać. Ehhhh… no niedowytłumaczenia 😉 Tak jak pisałam wcześniej – młodość kieruję się innymi prawami 😉

Cała wycieczka zajęła nam 6 godzin i zrobiliśmy 15 kilometrów. Pogodę mieliśmy iście górską – cały przekrój – śnieg, wiatr, słońce, mróz. Pychy wróciły czerwone i sama nie jestem pewna czy opalone czy odmrożone 😉

Happy Go Lucky!

Ruszamy na szlaki!

2 komentarze

  • Kukusia

    Chcialabym się odnieść do naszej wędrówki Olenki i mojej ? na Gubałówka. Po pierwsze nie taka mała ta Gubałówka a widoki jak zawsze piękne ?po drugie Olcia byla zachwycona, najbardziej zjazdami na „pomponach”??? po trzecie kolejka bardzo jej się podobala ?a na zakonczenie byla różowa torebka ?i duża pizza którą ledwie donioslam ???Było super Olusia wcale nie jojczyła,❤❤❤

    • admin

      Haha… tak tak…entuzjazm Oli po wyprawie z Babcią był tak duży, że aż nas nim zaraziła. Na drugi dzień wszyscy musieliśmy się tam wybrać, a Ola była jak prawdziwa przewodniczka 😉 „Pompony” super, pizza pyszna, ale ta torebka…haha nawet nocą świeci na różowo 😉 Hahaha! A Ola przekonała nas jednym „chodźcie, chodźcie! Babcia płaci!” Hahahahaha

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *