Uncategorized

Chatka na Potrójnej z Rzyk

Po naszych bieszczadzkich ekscesach troszkę byliśmy zmęczeni i kolejne niedziele upłynęły nam na błogim lenistwie w ogrodowych pieleszach. No ale ileż można leżeć i pachnieć? 😉

Padło na rzadko przez nas odwiedzany Beskid Mały. W planie Chatka na Potrójnej i słynne drożdżówki, a jak sił i chęci wystarczy to i Łamana Skała. Drożdżówek niestety zabrakło, za to energia była niespożyta więc piękna pętelka nam stykła przez Potrójną, Przełęcz Zakocierską, Przełęcz na Przykrej, Łamaną Skałę i powrót do Rzyk.

Szlak Czarny

Zaczęliśmy w Rzykach – Czarny Groń szlakiem czarnym. Jest tu kilka parkingów, nam udało się zaparkować przy drodze zaraz obok wejścia na szlak.

Początkowo jest łatwo, delikatnie pod górkę. Seba nawet odważył się zauważyć, że nudnawo. I to był błąd, bo jak tylko skończył wypowiadać te słowa droga skręciła ostro pod górkę. Można się spocić. Sporo tu kamieni i korzeni drzew. Przydadzą się dobre buty, bo cały szlak jest nimi usłany.

Droga pod górkę nie jest zbyt długa i po jej pokonaniu znowu czeka nas sielanka. A jak już wyjdzie się za linie lasu to już tylko lekki spacerek. Choć i tu się troszkę spociliśmy, bo słoneczko mocno grzało.

Mijamy po drodze kilka domostw, które ktoś rewelacyjnie urządził. Może to słoneczna pogoda, może kamienne ogrodzenie i przycięte brzózki troszkę przypominające gaje oliwne ;-), a może po prostu to, że właśnie zaczęły się wakacje, ale poczułam się jak na zagranicznych wczasach w ciepłych krajach.

Potrójna

Na Potrójną dochodzimy po 2 godzinkach.

Obowiązkowo sweet focia z tabliczką, a Ola już dopomina się drożdżówek z chatki. Cofamy się więc kawałek i ruszamy po słodkości. Cóż za rozczarowanie! Wszystkie wyszły! Została tylko pomidorówka :-). Nie skusiliśmy się na tą gorącą strawę w takim upale. Jeszcze troszkę cofamy się na polankę widokową i tam w cieniu drzewa rozłożyliśmy kocyk i nasz prowiant.

Piękne widoczki się stąd rozpościerają, między innymi na Babią, choć dziś mimo pięknej pogody przejrzystość była nie najlepsza.

Jednak pętelka

Odpoczywamy, posilamy się i podejmujemy decyzję, że nie wracamy tym samym szlakiem a robimy pętelkę. Widać wszyscy stęsknili się za górkami przez te wolne od wędrówek tygodnie. Olcia maszeruje żwawo, bez grama narzekania. Zresztą to ona najbardziej ochoczo przyklasnęła mojej propozycji Beskidu Małego na niedzielę. Czym skorupka za młodu… 😉

Ruszyła pierwsza pędem przed siebie, ledwo za nią nadążyliśmy. Być może motorem napędowym było rozdrażnienie z powodu braku drożdżówek 😉 Hahaha.

A być może dusza piechura 🙂

Podążaliśmy szlakiem żółtym, który zmieniliśmy na czerwony, rezygnując z wizyty w Chatce Studenckiej pod Potrójną. Troszkę w obawie przed kolejnym rozczarowaniem, że została jedynie pomidorowa 😉

Na Łamaną Skałę mieliśmy około godzinki bardzo przyjemnego marszu. Mijamy wyciąg Czarny Groń, wchodzimy do Rezerwatu Przyrody Madahora.

Bardzo przypadł nam do gustu ten odcinek drogi powrotnej. Szlak troszkę przypomina mi moje ukochane Pieniny. Tylko w przeciwieństwie do nich jest na szczęście pustawy.

I believe I can fly

Na koniec mimo przebytych już kilkunastu kilometrów moje Grzybki zamiast przycupnąć na kłodzie, to odtańczyli tam swój taniec zwycięstwa. Pojawiło się oczywiście nasze ulubione „I believe I can fly” ale tylko Seby zdjęcie nadawało się pod oczy publiki 😉 Ola jest tak szybka, że nie udało się jej złapać. My z mężem natomiast wyglądamy jak dwie pokraki, na twarzach zaś maluję nam się uzasadniony strach przed połamanymi miednicami ;-), które jak wiadomo w tym wieku leczylibyśmy miesiącami, o ile nie latami 😉 Hahaha

Szlak żółty (na który powróciliśmy na Rozejściu szlaków pod Smrekowicą) kończy się w Rzykach – Praciaki, skąd musimy podejść asfaltem jakieś półtora kilometra do auta.

Cała wycieczka zajęła nam 6 i pół godziny, a zrobiliśmy 17 kilometrów (wg Samsung Health). Seba naliczył 21 punktów GOT. Buzia uśmiechnięta 🙂

Happy Go Lucky!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *