Tatry
-
Trzydniowiański Wierch
Moje Grzybki nie za bardzo lubią proste szlaki. Na długich dolinowych spacerach nudzą się i marudzą. Szukają skałek, górek, potoków, ostrych podejść, schodów. Nawet nie chcecie wiedzieć ile marudzenia było w drodze do Morskiego Oka. Te ciągłe pytania kiedy ten asfalt się skończy i wejdziemy na prawdziwy szlak. Nie potrafili przyjąć do wiadomości, że to już jest to! Ze to jest górski szlak do Moka. Dlatego też obawiałam się troszkę przejścia Doliny Chochołowskiej, tak przez wszystkich uwielbianej, bo z doświadczenia wiem, że i tu można się wynudzić. Już dzień wcześniej nastawiałam Grzybki, że musimy wstać wcześniej, bo czeka nas długie podejście doliną zanim wejdziemy, jak to oni nazywają, na prawdziwy…
-
Kondracka Kopa z Kuźnic – czyli o tym jak Matka Roku Giewont dzieciom obrzydzała, bo chciała sobie grzane winko w schronisku popijać ;-)
Za każdym razem kiedy jedziemy w Tatry na parę dni miotam się jak ryba w sieci, nie wiedząc które szlaki wybrać. Tyle tego jest, tyle dróg, których jeszcze nie przeszliśmy i tyle pięknych szlaków, które chciałabym odwiedzić jeszcze raz. I jak to wszystko w weekend ogarnąć? No nie da się! Jak to Grześ musiał poczekać Kondrackiej Kopy w ogóle tym razem nie brałam pod uwagę, bo byliśmy tam ze ślubnym w sierpniu. Za to Grześ mi chodził po głowie, zresztą już od dawna. Tak to już z tymi Grzesiami bywa 😉 Jednak ta przeprawa przez Dolinę Chochołowską… nudy! A że dzień wcześniej już mieliśmy tą nikłą przyjemność przespacerować się dolinką,…
-
Morskie Oko z Palenicy Białczańskiej
Zaczęło się średnio. Korkiem. Niby wszystko opłacone online, miejsce zapewnione, jedziemy w piątek, żeby tłumów uniknąć, a tu zong. 20 minut stoimy by wjechać na parking. Baaa, nawet nie na parking, bo ten podobno już pełny. Pan nas ustawia na poboczu, pół kilometra od wejścia na szlak i jeszcze coś mruczy pod nosem żebyśmy się cieszyli, że nie na Łysej Polanie. No i powiem Wam, że się cieszmy, bo i tak już grubo po 11, troszkę kilometrów do Moka jest, a jeszcze chcieliśmy na Czarny Staw Pod Rysami podejść. Z tą radością na twarzach idziemy więc by opłatę uiścić i zong po raz drugi, bo i tu korek. To znaczy…
-
Nosal z Kuźnic – szlak zielony z dziećmi
Naszą październikową przygodę z Tatrami zaczęliśmy od Nosala. Znając nas wiedzieliśmy, że nie wstaniemy skoro świt, znając zakopiankę obawialiśmy się, że do Zakopca możemy parę godzin jechać. A tu niespodzianka – o 10 byliśmy zwarci, gotowi i zapakowani do samochodu, a zakopianka puściuteńka. O 13 już byliśmy na Rondzie Jana Pawła i targowaliśmy się z Busikarzem. Stanęło na 20 zł za naszą czwórkę do Kuźnic i niestety był to nasz najtańszy kurs. Pogoda sztos. Humory przednie. Zapał ogromny… aż do pierwszego podejścia. I tu nam Ola zgotowała swoją maruderską wiązankę. Na szczęście krótką i o dziwo jedyną w czasie naszego całego pobytu… no może oprócz Moka, ale tu jej się…
-
Hala Gąsienicowa i Murowaniec
Ola się na nas wypięła. Wybrała plażing-smażing na Gubałówce z babcią. Wizję mam jak tak sobie leżą na tych gubałówkowych leżaczkach z kocykiem wyciągają buziaczki do słońca i machają nam. A my po drugiej stronie na Przełęczy między Kopami uśmiechamy się do nich zwycięsko 😉 No bo wiecie, my na 1499, a one… na Gubałówce 😉 Wycieczka do Murowanica to jedna z moich ulubionych tras w Tatrach. Zawsze szlakiem żółtym, a powrót niebieskim. Po drodze Dolina Jaworzynki, Przełęcz między Kopami z widokiem na Babią Górę i Giewont, Hala Gąsienicowa i w końcu schronisko, powrót przez Boczań. Bez większych trudności, również dla dzieci, czy osób starszych. Start w Kuźnicach Auto zostawiliśmy…
-
Sarnia Skała przez Dolinę Strążyską
To był nasz ostatni dzień zakopiańskich ferii. I to taki nadprogramowy, bo bawiliśmy się tak świetnie, że postanowiliśmy dokupić nocleg. I co tu teraz zrobić z tym darowanym czasem. Ano wiadomo. Dzieciaki w plecaki ruszamy na szlaki. A nawet i babcie spakowaliśmy na sanki i dalej w góry 😉 W otchłani TPN 😉 Sarnia Skała marzyła mi się od dawna. Kilka lat temu nawet wybrałam się sama na wycieczkę, zostawiając męża w domu z dwójką maluchów 😉 Univers zemścił się na mnie za to 😉 Po pierwsze z rozmachu skręciłam w Dolinę Białego, zamiast iść Strążyską, tak jak lubię najbardziej. A podejście żółtym szlakiem z Białego zawsze mi się dłuży……
-
Rusinowa Polana i Gęsia Szyja
Wiecie, ja od dziecka do Zakopanego jeździłam na ferie. I chodziło się troszkę po górkach… Ale na Rusinowej Polanie nigdy nie byłam, o Gęsiej Szyi już nie wspominając. Czemu? Któż to wie… Może Morskie Oko zawsze w tej konkurencji wygrywało 😉 To były takie czasy, że jeszcze zadeptane przez turystów, czy też wozy konne, nie było. A było, i zapewne dalej jest, piękne. Niemniej jednak wszyscy dookoła mówią i piszą jak to cudnie na Rusinowej… a ja, co to mi się nigdy buzia nie zamyka, nic do powiedzenia nie miałam. No to już mam 🙂 Zapraszam! Parkingowo-pogodowe rozterki Nawet jeszcze nie wyjechaliśmy, a już schody. No bo parking dobrze jest…
-
Kopieniec Wielki
Naszą wspólną przygodę w Tatrach rozpoczeliśmy od Kopieńca Wielkiego. Może nie jest to najpopularniejszy, najwyższy czy najbardziej oblegany szczyt, ale jest bardzo widokowy, zwłaszcza przy ładnej pogodzie. Dodatkowo atutem jest stosunkowo łatwe i bezpieczne podejście. Ma to duże znaczenie jeśli wybieracie się zimą w góry z dziećmi. Toporowa Cyrhla Toporowa Cyrhla, najwyżej położona część Zakopanego, jest naszym punktem startu. Tu też udaje nam się zostawić samochód w zatoczce (na kilka aut) dosłownie kawałek za wejściem na szlak. Przeszliśmy tylko kilka kroków i już pojawiły się pierwsze widoczki, a co za tym idzie uśmiech zadowolenia na twarzach moich dzieciaczków. A zamiast pieczątki… 😉 Ponieważ świeżo nabyliśmy nasze pierwsze książeczki PTTK, nówki…