Gorce

Gorc – szlak niebieski z Rzek

Usłyszałam niedawno, a właściwie to przeczytałam na https://www.rodzinniedookolaswiata.pl/2021/02/cztery-wieze-widokowe-gorc-magurki-luban-oraz-koziarz.html o odznace zdobywcy 4 wież.

Ależ było u nas poruszenie! Ola koniecznie chce zdobyć ten breloczek. I czy jeszcze jakieś inne nagrody są przewidziane? Zabawki jakieś wypasione, albo coś? Nie córciu, sama satysfakcja ze zdobycia wieży jest wystarczająca. Eeee….ja to bym chciała ten breloczek! A magnes też dostane?

Taaaa…takie to materialistyczne dzieciaki nam rosną w tym XXI wieku 😉

Cóż…Seba, jak to Seba, wkurzony. Przecież byliśmy na tej wieży niedawno i ja mu tej pieczątki przybić nie pozwoliłam! A przecież on mówił, że jest pieczątka, a jak jest pieczątka to znaczy że po coś. I teraz on tą wieżę jeszcze raz zdobywać musi.

OMG! Ależ nieszczęście 😉

No więc tak czy siak zdobywać będziemy od nowa, ale póki co opisze wyprawę na Gorc ze Szczawy. Bo Gorc piękny i warto się na niego wybrać. Nawet dwa razy 😉

Zaczynamy w miejscowości Lubomierz – Rzeki. Jest tam dość spory płatny parking (10 zł za dzień), co bardzo lubimy. To znaczy nie to, że trzeba za niego płacić, ale to że rozwiązuję on konieczność zostawiania samochodów na dziko na poboczach.

Szlak niebieski z Rzek

Szlak niebieski zaczyna się zaraz przy parkingu. Początkowo idziemy przez gęsty las. Jest mokro, błotniście i wilgotno. W sumie to średnio fajnie. Ostrzegamy dzieciaki żeby uważały, ale i tak oczywiście Seba ląduję po kolana w błocie. I choć krzyczałam: po kamieniach, po drewienkach skaczemy omijając błoto. To Seba zrozumiał: skaczcie z całym impetem w największe kałuże! I mimo że buty są WTP, to spodnie i skarpety już nie. Także ten… już na dzień dobry przebieramy się.

Nowa Polana

Dość szybko, bo w 40 minut, dochodzimy do Nowej Polany. Trochę osób już tu robi postój, my jednak wykorzystując poranny zapał dzieciaków idziemy dalej. No i tu już bardziej ostro pod górkę. Ola się męczy i marudzi. Seba jojczy, że to chyba nie jego zapasowe skarpetki ma ubrane. Robi się nerwowo. Jakiś turysta obok narzeka, że tyle się tu ludu zjechało, że się iść nie da. Cóż…Gorc jest dość popularny, stosunkowo łatwe, szybkie podejście, z wieży roztaczają się cudne widoki, a i pogoda dziś piękna, wcale się więc nie dziwie, że ludzie wybrali góry zamiast galerii 😉 Choć też lubię jak szlaki są puste, to i tak nie ma co narzekać – tłumów z Morskiego Oka to nie ma 😉

Na szczęście przed nami Polana Świnkówka, bo i mnie już zaczynają wszyscy wkurzać, a najbardziej moje latorośle 😉 Ola pada na twarz, przekonana, że to już koniec wycieczki rozkłada się na polanie żadając kanapki. Seba ściąga buty, tylko po to żeby przekonać się, że to są jednak jego skarpetki. Ja…cóż ja oddalam się od tego dramatu, co by na Tatry popatrzeć, które nam się tu cudnie w oddali prezentują.

Wszyscy osiągamy nasz wewnętrzny zen, posileni i ze świadomością, że każdy ma na stopach swoje skarpety ruszamy dalej.

W oddali już majaczy nasz cel.

Dochodzimy na Polane Gorc Kamienicki, która jest na prawdę zjawiskowa. Pogoda jest piękna, każdy znajduję swoją przestrzeń, zaczynają się harce i swawole.

W dobrych humorkach pniemy się coraz wyżej. Szlak jest już taki jak lubimy, usłany kamieniami i korzeniami, krajobraz zmienia się na bardziej górski, roślinność również.

Dojście na szczyt zajmuje nam 3 godzinki, z kilkoma postojami, w tym jednym dłuższym. Na szczycie mnóstwo ludzi, ciężko wejść na wieże. Ale warto! Widoki są oszałamiające. Chyba pierwszy raz widzę zachwyt w oczach Seby i choć pytany czy mu się podoba, odpowiada, że jest ok, to ja wiem, że to właśnie w tym momencie mój syn złapał bakcyla. On już jest nasz 😉 In Love with Mountains 😉

Wracamy tym samym szlakiem. Na polanie postanawiamy przycupnąć i porozkoszować otaczającą nas przyrodą.

Słońce chyli się ku zachodowi, więc czas wracać.

Happy Go Lucky!

Ruszajcie na szlaki!

Jeden komentarz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *