Gorce

Koliba na Łapsowej Polanie

Jeśli niedzielny popołudniowy spacer z deserkiem, to tylko na Łapsową Polanę, gdzie w Kolibie zjecie niebiańskie racuchy. Niebiańskie będą też widoczki, jeśli pogoda dopisze. Zimą można zabrać sanki, bo szlak jest łatwy i spokojnie można ciągnąć dzieciaki. O ile oczywiście jest śnieg.

My trafiliśmy na śnieżyce, choć może to za dużo powiedziane, ale na pewno przepłoszyła ona turystów spod schroniska, dzięki czemu mieliśmy Kolibe i racuchy tylko dla siebie…no i tego wilczka, który się nie wiadomo skąd przyplątał. Na przekąskę się jednak bidny nie doczekał, bo żaden Grzybek się najlepszym racuchem w Gorcach nie podzieli 😉

Z Krakowa troszkę jechaliśmy, (wracaliśmy jeszcze dłużej), wiadomo – Zakopianka, minęliśmy wyciąg narciarski Zadział i dalej za drogą, aż do końca – nawet baliśmy się, że pod samo schronisko dojedziemy 😉 i nici ze spaceru 😉 Jest tam mały parking, lub ewentualnie na poboczu.

Do schroniska, pomalutku, z przerwą na sanki i zabawę w śniegu, doszliśmy w niecałą godzinkę. Jest kilka ścieżek (jedna rowerowa), myślę, że którąkolwiek obierzecie i tak skończycie w Kolibie 😉

I tu można zakończyć spacerek, wyłożyć na polance, rozkoszować się widokiem na tatry i zagryzać racucha. Albo dla czujących niedosyt, jak my, można jeszcze podejść dalej, wyżej w kierunku Bukowiny Obidowskiej, a dla bardziej wytrwałych, i to już nie my, nawet i do schroniska na Turbaczu.

Porwaliśmy się na tą Bukowine, ale pogoda taka sobie, śniegiem sypie w oczy, widoków żadnych, Ola jojczy i jeszcze na domiar złego statyw zamarzł i pękł, co mi trochę humor popsuło, bo co jak co, ale zdjęcia to ja pykać uwielbiam 😉

Tym samym jedyny szczyt jaki zdobyliśmy na tej wyprawie to szczyt łakomstwa 😉 No i jak zawsze zimą, bitwa na śnieżki, sanki i na koniec, dla mamusi, coby jej ten zepsuty humor poprawić – cudny zachód słońca.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *