Stare Wierchy
Jeśli ktoś jest zwolennikiem leżakowania, to wcale nie musi omijać górskich wycieczek szeroki łukiem. Owszem coś tam zawsze trzeba będzie podejść, ale we wszelakich schroniskach hulaj dusza piekła nie ma 😉 A co jest? A wszystko czego człowiek do wypoczynku zapragnie – ławeczki, huśtawki, grille, altanki, kiełbaska a nawet i trunki mocniejsze, procentowe dla bardziej spragnionych. Ale przede wszystkim są leżaczki 🙂 – także smażing, bądź wersja śnieżing zimą jak najbardziej na miejscu 🙂
Jednym z tychże miejsc jest Schronisko PTTK na Starych Wierchach.
My naszą wyprawę zaczęliśmy z Poręby Górnej, Chlipały szlakiem żółtym. Samochód można zostawić na małym parkingu (zatoczce) lub ewentualnie wzdłuż drogi (w google maps można wpisać Raba Spacer, Poręba Wielka). Na rozwidleniu szlaków skręcamy w lewo (UWAGA: jeśli skręcicie w prawo, gdzie równolegle do żółtego idzie też szlak zielony, dojdziecie do Schroniska na Maciejowej).
Jak zawsze zimą ciągniemy sanki, często dla samej idei ich ciągnięcia, bo nie zawsze jest możliwość użycia. Ale broń Boże zostawić je w aucie, bo afera na całe Gorce 😉
Szlak znowu odbija w lewo i tu zmuszeni jesteśmy przekroczyć strumyczek, ku radości dzieciaków i mojej grozie, któremu tym razem noga się powinie i glebę w górskim źródełku zaliczy. Z racji tego, że ów opis nie jest z palca wyssany i takie sytuacje miały u nas miejsce – zawsze mamy ciuszki na zmianę w plecaku – no ale kurtek i butów już nie – bo musielibyśmy chyba za sobą przyczepkę ciągnąć a nie sanki ;-). Na szczęście tym razem bez wpadki 😉 Zakładamy raczki, bo podejście jest dość mocno oblodzone. I brniemy, Ola jojczy: „daleko jeszcze?” No raczej! Zakładając, że dopiero zaczęliśmy 😉
Zaliczamy pierwszą polankę, jest widokowo.
Jak widać na zdjęciu powyżej, przekraczamy granice Gorczańskiego Parku Narodowego, Ola przestaje jojczyć – bo w parku nie wolno 😉 bo wilki 😉 i inne zwierzątka się spłoszą ;-). Nie wolno też biegać, krzyczeć, kłócić się, jojczyć, fochów strzelać i zbierać wszelakich suwenirów z wycieczki, od kwiatków, grzybków, na korze drzew skończywszy! Nie wolno i już! Hahaha…tak Moi Drodzy, słusznie się domyślacie, że w parku narodowym lubię spacerować najbardziej 🙂 A na wszelkie „a dlaczego nie?” odpowiedz jest prosta – „bo pod ochroną” 🙂
Dojście do schroniska zajmuje nam około 2 godzin. Dość tłoczno, jak na bazarku. Ale miejsca jest na tyle, że każdy swoją przestrzeń znajdzie. Troszkę leniuchujemy, troszkę szalejemy na sankach. Wciągnęliśmy po kanapeczce i herbatce, choć powiem Wam, że przy tym śniegu, słoneczku, leżaczkach to mi się jakaś pinacoladka zamarzyła 😉
Słoneczko powoli zaczęło zachodzić i choć nie chce nam się z tych leżaczków ruszyć, pora wracać.
2 komentarze
Alina ;)
Super się Ciebie czyta Ania ❤️ Czekamy na więcej ??
admin
Dzięki 🙂 Dopiero się rozkręcam 😉