Tatry

Nosal z Kuźnic – szlak zielony z dziećmi

Naszą październikową przygodę z Tatrami zaczęliśmy od Nosala. Znając nas wiedzieliśmy, że nie wstaniemy skoro świt, znając zakopiankę obawialiśmy się, że do Zakopca możemy parę godzin jechać. A tu niespodzianka – o 10 byliśmy zwarci, gotowi i zapakowani do samochodu, a zakopianka puściuteńka. O 13 już byliśmy na Rondzie Jana Pawła i targowaliśmy się z Busikarzem. Stanęło na 20 zł za naszą czwórkę do Kuźnic i niestety był to nasz najtańszy kurs. Pogoda sztos. Humory przednie. Zapał ogromny… aż do pierwszego podejścia. I tu nam Ola zgotowała swoją maruderską wiązankę. Na szczęście krótką i o dziwo jedyną w czasie naszego całego pobytu… no może oprócz Moka, ale tu jej się w ogóle nie dziwie, bo sama na tym 9 kilometrowym asfaltowym odcinku miałam chwile zwątpienia 😉

Szlak zielony z Kuźnic

Opłaciwszy wstęp do Tatrzańskiego Parku Narodowego ruszyliśmy szlakiem zielonym. Faktycznie na początku jest ostro pod górkę, później podejście łagodnieje. Pojawiają się pierwsze widoki, a przez całą drogę towarzyszą nam przepiękne jesienne kolory.

Dłuższy postój zrobiliśmy na polance z widokiem na Nosal z jednej strony, Kopieniec Wielki z drugiej i piękną panoramę Tatr z trzeciej…. Innym słowy gdzie nie spojrzeć tam góry. Cudne i majestatyczne. Dające nam przedsmak naszych kolejnych wypraw. Posiliwszy się i nacieszywszy oczy wszechogarniającym pięknem ruszamy dalej.

Stąd na Nosal już tylko rzut beretem. Niemniej jednak wcale nie tak łatwo. Jest tu krótki kawałek gdzie trzeba się troszkę powspinać po skałkach, a dzieciaki powinno się mieć cały czas na oku. A najlepiej pod ręką 😉 Moje Grzybki uwielbiają takie podejścia i często wyrywają się do przodu. Młodość kieruję się swoimi prawami, jednak rodzice muszą pamiętać, że o nieszczęście w górach łatwo. Czasem najprostszy szlak może okazać się zdradziecki.

Wyludniony Nosal

Na szczycie puściutko, co jak się domyślacie rzadko się zdarza. Ale Tatry poza sezonem, do tego we wtorek, są najbardziej przyjazne samotnym wędrówkom. A takie lubimy najbardziej.

Dzieciaki żądne wrażeń trudno nam usadzić na pupach, kiedy dookoła tyle skałek do eksploracji. Pewnie, widoki przecudne, ale ich tym nie zatrzymamy 😉 My moglibyśmy tak na tym Nosalu siedzieć i patrzeć, ale Grzybki już lecą dalej. Oznak zmęczenia brak. Iście diabelski plan zakiełkował wtedy w mojej głowie, jak ja ich na tych tatrzańskich szlakach jeszcze wymęczę 😉 Okazało się jednak, że to my – dorośli – padaliśmy na twarz po powrocie z gór. Oni niestrudzenie każdego wieczoru ciągnęli jeszcze na basen, na bilard, na Baciary 😉 Hahaha

Powrót na Polane Kuźnicką

Wracamy dalej zielonym szlakiem, ale tym razem na Polane Kuźnicką skąd do ronda, przy którym zaparkowaliśmy, mamy troszkę bliżej niż bezpośrednio z Kuźnic. Z tej strony jest bardziej ostro, sporo skałek i kamieni na szlaku i szczerze mówiąc cieszymy się, że nie wybraliśmy tej drogi do góry. Przypomina mi się jednak jak lata temu, za szczenięcych lat, chodziło się na Nosal zimą, bez raczków i tak się teraz zastanawiam jak my to przeżyliśmy? A jednak się udało i pamięć o tych feriach w latach 90-tych to jedne z moich najmilszych wspomnień.

Cała wycieczka zajęła nam 3 godziny, więc jak widzicie jest to szczyt, który można szybko zdobyć. Niemniej jednak należy pamiętać, że jest momentami ostro pod górkę, zwłaszcza jeśli zaczniecie od Polany Kuźnickiej. Można się spocić 😉 Na rozruch jednak Nosal uważam za idealny.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *