Gorce,  Odznaka "Zdobywca 4 wież"

Gorc – wieża widokowa

Piękna majowa niedziela, nie jest w tym roku aż tak oczywista, wiec jak tylko zaświeciło słonce ruszyliśmy w góry. Obraliśmy za cel Gorc, kolejny raz, ponieważ ostatnio zapomnieliśmy pieczątki 😉 Towarzyszyły nam fantastyczne widoki a do tego puściuteńki szlak, bo najwyraźniej tego dnia wszyscy udali się na Rysianke 😉 Gorc był więc strzałem w dziesiątkę. Happy Go Lucky.

Parkujemy w Rzekach. W kupie błota, za które pan kasuje nas 20 zł – bo najwyraźniej dyszka w tych czasach to już za mało 😉 Ola tylko wystawiła stopę z auta i już zmęczona… „Daleko jeszcze?” I w tym momencie już wiem. Wiem, że jest to jeden z tych dni na szlaku, gdzie oprócz widoków towarzyszyć nam będą Olicine narzekania…

Szlak niebieski

Ruszamy szlakiem niebieskim. Po 40 minutach docieramy do Nowej Polany. Jest widokowo. Jest słońce, jest śnieg jest też akompaniament jojków córy.

Narzekania towarzyszą nam dość długo, a kończą się dopiero na Świnkówce – czyli dla niewtajemniczonych po około 2 godzinach. Za to tu witają nas przepiękne widoki na Tatry. Choć żeby nie skłamać parę uśmieszków na twarzach też się pojawiło po drodze 😉 Śnieg zawsze tak działa na dzieci 😉

Świnkówka zresztą ma chyba jakąś moc magiczną, bo to kolejna wycieczka na Gorc, na której właśnie tu wszystkim poprawiają się humorki.

A im dalej tym piękniej. Kolejna polana widokowa na Gorcu Kamienickim aż prosi się, żeby się na niej wyłożyć. Niegrzecznie byłoby z takiego zaproszenia nie skorzystać 😉

Leniuchujemy bez wyrzutów, bo wiemy, że na wieże już tylko rzut kamieniem.

I choć moglibyśmy tu tak leżeć i leżeć, to wilgoć dociera już do naszych 4 liter – czas więc ruszać 😉 Ten ostatni odcinek jest moim ulubionym. I choć mamy tu śnieg i błoto i w dodatku pod koniec ostro pod górkę, to wszyscy zadowoleni.

I już w niecałe pół godzinki docieramy na szczyt.

Na wieży

Mieliśmy szczęście, bo tu zawsze kumuluję się tłum. Tym razem wieża była tylko dla nas. A na dokładkę z takim widokami. Obowiązkowo pieczątka – tym razem wszyscy pamiętają, a Ola nawet sprawdziła czy tatuś dobrze przybił 😉

Wszystko ok! Trochę krzywo, ale może być 😉 Czas więc na taniec zwycięstwa, a że wieża nasza, to dajemy sobie pofolgować 😉

No i oczywiście widoki. A te zapierają dech w piersiach. Można by tak tam siedzieć na tej wieży i patrzeć. Kto jeszcze nie był, niech szybko nadrabia 😉 Ja to nawet moich na dół odesłałam, a sama jeszcze w ciszy i spokoju oddałam się kontemplacji. Zresztą zobaczcie sami.

No i powiem Wam, że wieża wieżą, ale i pod nią pięknie. Także warto przycupnąć, odpocząć, coś przekąsić. I oczywiście obowiązkowo focia z tabliczką 😉

Czas wracać. Ale droga powrotna obfituję nam w mnóstwo postojów, co by oko nacieszyć a i ducha pobudzić 😉

A na Świnkówce, w tej drodze powrotnej, przycupneliśmy na ławeczce i zapatrzyliśmy się na ten widoczek przed nami. Było tak cicho, tak sielsko, tak pięknie… że ja mogłabym tam siedzieć do końca świata… i jeszcze trochę 😉 Ale Ola wyrwała mnie z tej zadumy głośno i dobitnie pytając: „Serio mama! Tu będziemy spać!?! Pod ławką!?!” I już jej miałam powiedzieć równie dobitnie,”że tak! Serio! Tu będziemy spać! Pod ławką!”, ale popatrzyłam na tą buzioczkę słodziakową i pomyślała, że to równie piękny widok do oglądania codziennie, o ile nie piękniejszy 🙂 Myśl ta później zemściła się na mnie, bowiem w drodze powrotnej Oli ani na sekundę ta piękna buzia się nie zamknęła. A to opowiadała historyjki, a to śpiewała piosenki, a to deklamowała przedszkolne wierszyki… I wtedy kolejna myśl mnie natchnęła – do oglądania tak, ale do słuchania 24 na dobę to już niekoniecznie 😉 Hahahaha

Happy Go Lucky!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *